FOLWARK

 

Mamusia mi opowiadała o Folwarku bo pochodziła z ziemiańskiej rodziny Piaskowych

Opowiadała mi że mój Pradziad miał przed wojną parę Wołów którymi ziemię orał 

Potem za komuny nazywali go Kułakiem do dziś parę hektarów pozostało z dawnych posiadłości dlatego marzeniem moim było od dziecka odwiedzić posiadłości gdzie urodził się poeta i to marzenie i sen spełniły się tego roku w lipcu…

 

Folwark koło Zaosia w powiecie Nowogrodzkim na Białorusi właśnie tu zabłądziłem tego roku Zaosie koło Nowogródka Folwark pośrodku pól obsianych kukurydzą wysoką zieloną i smaczną bo ją spróbowałem…

 

Parking przed „Muzeum” poety i aleja co prowadzi do niego i „serdecznie witamy” po polsku i białorusku przewodnik czeka na progu domu i wita cię łamaną polszczyzną z uśmiechem i pokazuje „mansardę” przed gospodarstwem w której pisywał poeta ADAM …

 

Zawsze tak go nazywał gdy nas oprowadzał … na stoliku okrągłym leżał rękopis Adama pierwszy list do Maryjoli z którą nie tylko kąpał się w Świtezi jeziorze stąd niedalekim 

 

Chata gdzie się urodził poeta miejsca dla służby sypialnia kuchnia i przedpokoje z ubiorami z epoki i róg na którym też zagrałem… księga pamiątkowa do której się wpisałem… stajnia i stodoła i sąsiek i bania „Łaźnia” z wybiegiem na stawek … Miał nastrój poeta do twórczości bo cisza tu jak makiem zasiał dziś a wtedy jeszcze bardziej…

 

Ponoć Folwark spłonął ale go odbudowano według grafik z Paryskiego archiwum… tu się mówi że to nasz białoruski poeta a to co pisał po białorusku spalono albo sprzedano w Paryżu…

 

Przejrzałem się i wykapałem razy dwa w Świtezi lustrze wodzie i czułem się jak na plaży w Rio de Janeiro bo mnóstwo ludzi tam było na kamieniu granicie napisane było po polsku i białorusku „jeśli kiedykolwiek  zabłądzisz w te strony w ciemnej Puszczy zatrzymaj twe konie i przypatrz się jezioru…” tak to mniej więcej brzmiało jak pamiętam…

 

Po spaleniu Folwarku ojciec Adama nabył dworek w Nowogródku gdzie zamieszkał z Familią a dziś tam jest też muzeum poety piękne i warte zobaczenia… 

 

Jeszcze w Bołtynie byłem gdzie miał kiedyś dwór i posiadłości Jędrzej Śniadecki nic tam nie ma tylko ruiny i kawałek murów pozostało po dworze piękny zakątek nad rzeczką nie daleko 3 kilometry od posiadłości leży na cmentarzu w Gorodnikach Jędrzej a w kapliczce cmentarnej jego Familia… w Graużyszkach mszę świętą odprawiłem i u Valery na wsi parę nocy spędziłem …Valera i Galia to szlachetni ludzie i jeszcze Lila i Dima … krowę mają co jakby mówić umiała to by wiele powiedziała mleko co dziennie ciepłe prosto od krowy piłem jak za dziecinnych lat w Słopnicach za czasów mamy ha ha ha alleluja… do „wychodka” za stodołom chodziłem i u studni się myłem… dziadek opowiadał mi przedwojenne lata …ciocia Lena z Wilna i Ganczewscy z Oszmian… cmentarz w Gradowszczyżnie wyludnionej wiosce polski i sprzątanie grobów i historia spalonego domu… Paulina mała też groby sprzątała i mama Natasza i babcia Stasia …

 

Folwark u poety i wieś spokojna i krowa dojna… komary kot stary wiśnie prosto z drzewa i czego do szczęścia więcej potrzeba??? Pamiętam chwile jednego wieczoru szczęśliwą z Natalią przy studni co mi przypomniała Nazaretankę za czasów Jezusa i czego może chcieć od życia taki gość jak ja???  

 

 

JKM. Ślazyk 08.08.2010 Leofreni góry Lazio